Nastawieni na sukces


Nastawieni na sukces











niedziela, 27 listopada 2016

Dobre czy złe emocje



Codziennie podejmujemy mnóstwo decyzji spowodowanych naszymi emocjami. Złość, strach, żal, obawa to emocje mało przyjemne, tzw. emocje negatywne.  Radość, szczęście , dobry humor to z kolei emocje przyjemne, pozytywne. Nie możemy wyeliminować tych pierwszych, ani nazwać je złymi – one też są potrzebne. Mimo, że często utrudniają nam spokojne myślenie. Ale czasem ratują przestrzegając przed niebezpieczeństwem.

Mocna emocja to strach, słabsza to obawa. W przeszłości mocna emocja ostrzegała: uciekaj przed dziką zwierzyną, ale i teraz muszą obie występować, aby ratować nam życie lub zdrowie.

Nadchodząca burza, pożar, skurcz mięśni podczas pływania na większej głębokości, utrata równowagi przy szybkiej jeździe na nartach czy na koniu, poślizg samochodem na mokrej nawierzchni – to sytuacje, gdy musi pojawić się jakaś doza strachu, aby uruchomić w nas podjęcie takich czynności, które nas uratują.

Jadąc na nartach czujemy radość, cieszymy się z szusów. Ale gdy stracimy równowagę radość zamienia się natychmiast w strach i musimy opanować tę emocję, żeby nie zamieniła się w panikę, a jednocześnie uruchomić takie nasze reakcje, które nas uratują przed groźnym upadkiem. Taki jest cel naszego zachowania – uratować się.

Innym przykładem pokazującym konieczność uruchomienia mniej przyjemnej emocji jest rozmowa małżonków. – Jak nie huknę na ciebie to się nie ruszysz z kanapy – mówi podniesionym głosem zdenerwowana żona. Kilka razy prosiła spokojnie męża, czytającego gazetę, aby coś zrobił. Ponieważ mężczyźni nie mają podzielnej uwagi łagodny głos dolatujący z kuchni nie został odpowiednio usłyszany i nie spowodował żadnej reakcji. Dopiero drastyczne „huknięcie” w zdenerwowaniu spowodowało odpowiednią reakcję męża i osiągnięcie celu przez żonę.

A więc potrzebne są różne emocje, które świadomie lub nieświadomie prowadzą nas do osiągnięcia pożądanego celu.

Codziennie obcujemy z emocjami, dzięki nim podejmujemy działanie. Trzeba je rozpoznać i umieć nimi tak zarządzać, by przynosiło to korzyść.

 

 

 

piątek, 21 października 2016

Olbrzymie kroki w małych pigułkach


 
„Olbrzymie kroki” to niewielka książeczka zawierająca na każdej z 365 stron poradę na jeden dzień.

Anthony Robbins, jeden z najbardziej znanych mówców i inspiratorów rozwoju osobistego przekazuje tym razem wskazówki w krótkich pigułkach.

Przypomina, że aby być szczęśliwym trzeba mieć cel ostateczny. Olbrzymi, wzniosły, istotny. Po drodze są cele pośrednie, ale koniec końcem dochodzimy do wniosku, że trzeba coś po sobie pozostawić. Wnieść coś do życia innych, pomagać im.

Osiąganie celów pośrednich (pieniądze, stanowisko, tytuł, dzieci, związki) nie gwarantuje pełni szczęścia.

Jeżeli wstajesz z łóżka i wiesz co masz robić, po co żyjesz – to wszystko jest łatwiejsze i przyjemniejsze.

Kolejne porady mówią o rozwiazywaniu problemów, podejmowaniu wyzwań. Dla ludzi sukcesu każdy problem jest przejściowy. Trzeba szukać sposobów jego rozwiązania. Dla ludzi porażki problemy są permanentne. Ciągłe niepowodzenia zwalają się na innych i uważają wygodnie, że nic nie mogą zrobić. A przecież problem nigdy nie jest osobisty, taki sam może dotyczyć i dotyczy wielu osób.

Trzeba ciągle zadawać sobie pytania i szukać na nie odpowiedzi.

Są też pokazane klucze do osiągania bogactwa. Jeden jest bardzo prosty i konkretny J: trzeba wydawać mniej niż się zarabia, a resztę inwestować.

Rozwinięcie tego stwierdzenia i powiedzenie sobie co jest istotne:

a/ umiejętność tworzenia,

 b/ umiejętność utrzymania,

c/ umiejętność pomnażania,

 d/ ochrona bogactwa,

e/ cieszenie się z bogactwa.

I konkluzja ostateczna publikacji wynikająca z założonej tezy: największą radość daje pomaganie innym.

W porównaniu z najważniejszą książką Thony’go Robbinsa czyli „Obudź w sobie olbrzyma” to lekko, w sposób przejrzysty napisane w punktach streszczenie jego podejścia do życia, którym dzieli się z innymi.

Dzieki "Olbrzymim krokom" mam teraz codzienny dostęp do technik Anthony Robbinsa, odnosząc wrażenie, że dostaje gotowy przewodnik pomagający wznieść się na szczyty człowieczeństwa, przywództwa i możliwości twórczych". - Ken Blanchard, autor bestsellerów, serii: Jednominutowy menedżer oraz Zachwyceni zwolennicy.

piątek, 16 września 2016

Raz kozie śmierć


10-leni Maciek przebywając na wczasach mówi do swojego taty: - Choć ze mną na boisko, to popatrzysz jak gramy w piłkę. Wczoraj poznałem nowych kolegów.

- Przyjdę za 10 minut – odpowiada tata. – Ty teraz idź i dołącz do chłopaków.

Po dziesięciu minutach tata zastaje syna na ławce oddalonej sporo od boiska, siedzącego z własną piłką między nogami i obserwującego mecz. Zdziwiony pyta Maćka dlaczego ten nie gra. Słyszy: - Nie zawołali mnie na boisko jak przyszedłem, a oni już grali.

- Przecież mogłeś podejść, spytać do której drużyny możesz dołączyć i grać. Chodź to teraz spytamy …

- Ale oni mnie widzieli i nie zawołali, to pewnie nie chcieli żebym grał. Teraz już nie chcę.

Maciek długo nie chciał wytłumaczyć o co chodzi, aż wreszcie wymamrotał: - Nie chciałem się spytać, bo bałem się, że nie będą chcieli ze mną grać.

Maciek bał się odrzucenia. Ta bojaźń była tak duża, że chęć gry nie była w stanie jej pokonać.

Tata wytłumaczył, że skoro i tak nie grał, to gdyby go nie chcieli z nim grać to efekt byłby ten sam – siedzenie na ławce.

Podpowiedział, że zawsze trzeba spróbować, nie można od razu przyjmować negatywnego rozwoju wypadków. Wówczas traci się całą szansę, a jak podejmiemy próbę to mamy przynajmniej 50 procent tej szansy. Trzeba zdobyć się na odwagę i tak postępować w podobnych sytuacjach.

Na drugi dzień Maciek znowu poszedł grać w piłkę. Gdy nieco później tata poszedł zobaczyć co się dzieje zastał już syna na boisku.

Nauka nie poszła w las.

Wiele zaniechań działania bierze się z obawy przed odrzuceniem, obawy przed porażką. Trzeba to przezwyciężyć. Dawniej mówiono: Raz kozie śmierć. I było łatwiej. Teraz też trzeba być odważnym. Nie bać się odrzucenia.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Emocje kierują naszym życiem



 Tak jak w reklamie pewnej sieci mamy serce i rozum. Najpierw – przy podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji – kierujemy się sercem, potem rozum to tłumaczy, dlaczego tak postąpiliśmy.

Mamy dwa umysły – tłumaczy dr Daniel Goleman w swojej przełomowej książce „Inteligencja emocjonalna”. Jeden czuje , drugi myśli.  

Trudno wartościować, który jest ważniejszy. Pierwszy wykształcił się ten od odczuć. Człowiek widząc zagrożenie (wilk, pożar, napaść) najpierw ucieka, a potem zastanawia się , czy uczynił słusznie.

Emocje nie są złe, złe jest nieumiejętne ich wykorzystywanie. Trzeba nauczyć się kontrolować własne i cudze emocje. One nam zawsze towarzyszą. Dostajesz sygnał z zewnątrz (ktoś na Ciebie krzyknął), a emocje rodzą się w zależności od Twoich wcześniejszych doświadczeń.

Krzyknął, bo chciał Cię ostrzec przed niebezpieczeństwem lub krzyknął , bo w gwarze rozmów obawiał się, że go nie usłyszysz. Ale Ty mogłeś odebrać to jako akt agresji: dlaczego on na mnie  (a nie do mnie) krzyczy?

Poznaj swoje emocje, poznaj emocje innych. Staraj się je zrozumieć, opanować, wykorzystać w dobrym celu.

Zrozum, że kobiety i mężczyźni inaczej myślą o tym samym, mają zupełnie inne postrzeganie pewnych zagadnień, maja inaczej skonstruowany mózg.

Daniel Goleman mówi:

„Mężczyźni są bardziej predystynowani do odgradzania się murem milczenia,  kobiety są bardziej skłonne do krytykowania swoich mężów.”

I nie można się na to obrażać. Trzeba to przyjąć ze zrozumieniem.

To kilka refleksji po przeczytaniu tej książki, niezbyt łatwej w odbiorze, gdyż pisanej językiem naukowca.

Ale warto przebrnąć. I zrozumieć, że od odpowiedniego wykorzystania emocji zależy nasze szczęśliwe życie.

 

 

 

sobota, 9 kwietnia 2016

Sukcesy można osiągać wszędzie


Wójt z Podkarpacia


W poszukiwaniu rodzin, którym nasza Fundacja udziela pomocy trafiłem do gminy Jodłowa na Podkarpaciu. Nigdy o niej nie słyszałem. Nie ma zabytków, nie ma dużych przedsiębiorstw, w zasadzie nic takiego co mogłoby przykuć uwagę.
W naszej filozofii pomocy rodzinom jest znalezienie lokalnych partnerów do przeprowadzenia remontu. Tu nie widziałem potencjału gospodarczego.
Zdecydowałem się na remont, bo zauważyłem od razu inny potencjał. Potencjał ludzki.
Po kilku rozmowach z różnymi osobami okazywało sie za każdym razem, że ze wszystkim sobie poradzą. Nie ma problemu, jest wyzwanie i zadanie do wykonania. Nikt - od sąsiadki rodziny po wójta – nie zastanawiał się czy jest to możliwe, tylko szukał rozwiązań.
Porozmawiałem z wójtem, Robertem Muchą. Jest na urzędzie trzecią  kadencję. Ma wykształcenie wyższe, techniczno-administracyjne. Jakiś czas pracował na Śląsku, potem wrócił na rodzinną ziemię. Miejscowość wymagała dużych nakładów inwestycyjnych i pozyskania nowych środków. Nic się nie działo. – Albo stąd wyjadę, albo to zmienię – pomyślał. Wybrał drugie rozwiązanie. Zaczął o tym rozmawiać z mieszkańcami. Mieszkańcy oczekiwali dużych zmian, ale nie wierzyli, że można coś zrobić, nie wierzyli, że zależy to od nich. Wówczas pojawił się przywódca i po wielu rozmowach założył komitet wyborczy.
Wygrał niwielką ilością głosów. Zakasał rękawy, zjednoczył ludzi i pokazał, że można inaczej. W drugiej kadencji wygrałjuż z ponad 80-prcentowym poparciem. Widać, że gmina się rozwija. Ma kolejne pomysły.
Jeden z mieszkańców mówi: ludzki pan, każdym się interesuje, obniżył podatki, zachęca do inwestowania. Pokazał własną dterminacją i przykładem, że razem można dużo poprawić.
Teraz wiem dlaczego wszyscy, których spotkałem mówią ochoczo: oczywście znajdziemy, pomożemy, zrobimy, zdążymy, poprawimy.
I wszystkim się chce.
I wszyscy Ci ludzie osiągają swoje sukcesy.


czwartek, 24 marca 2016

Indywidualista w owczym pędzie w kosmos

Rafael znowu mnie zaskoczył. Znam historię jego ultramaratonów, w których uczestniczy, mimo że nigdy nie miał sportowego zacięcia. Wiem o podróżach do miliarderów na całym świecie w celu napisania książki. Ale nie wiedziałem, że Ziemia już dla niego jest zbyt ciasna i wyznaczył sobie kolejny cel: wyprawę w Kosmos. I jak go znam dopnie swego, bo nie poddaje się dopóki nie osiągnie sukcesu!
Ale poruszył, patrząc na biegających po plaży o świcie  Australijczyków, zagadnienie dotyczace zachęcania innych przez własny przykład do robienia czegoś, czego sami nie zaczęli by robić.
Wielu moich znajomych zaczęło biegać, bo ... inni biegali i zrobiło się to modne. Zdrowa moda, jeżeli ktoś nie przesadzi.
Rafael stosuje bardzo przewrotne porównanie naszej chęci i potrzeby przebywania z innymi ludźmi do owczego pędu, czyli instynktu zapewniającego bezpieczeństwo i przyjemność z otaczania się innymi. Ważne do jakiej grupy kieruje nas otoczenie, w którym wyrastamy i kiedy uświadamiamy sobie czy jest to grupa odpowiednia dla nas, czy z nią obraliśmy właściwy kierunek życia.
Nie jest to przeciwstawne indywidualizmowi, gdyż obcowanie z innymi może nas inspirować do własnych działań, wzbogacać je, a jednocześnie inspirować innych. Czas tego przebywania regulujemy sami, w zależności od potrzeb własnych lub potrzeb innych.
Mnie owczy pęd skierował obecnie do grupy osób zajmujących się rozwojem osobistym, zainspirował mnie do tego Rafael, którego poznałem w listopadzie 2013 roku. Sam sobie, indywidualnie wyznaczam kierunek tego rozwoju, ale do mojej grupy zaliczam autora wpisu o owczym pędzie, chociaż kontakty nasze są sporadyczne.
Posłuchajcie Rafaela:
http://indywidualista.pl/2016/02/26/indywidualizm-czy-owczy-ped/

sobota, 12 marca 2016

Walcz ze sobą, ze swoimi słabościami


Walka ze swoimi słabościami

Takie właśnie przesłanie zapamiętałem po obejrzeniu filmu „110%”.

To film nakręcony dla nas, dla ludzi nastawionych na sukces. Nie wiem, czy twórcy wiedzieli, że robią coś dla nas, ale zrobili.

Rafał Sonik w jednej z wypowiedzi tak właśnie mówi (cytuję z pamięci): Nie walcz z innymi, walcz ze sobą, ze swoimi słabościami.

Pierwszy Polak, który wygrał morderczy rajd Dakar i przywiózł złotego Beduina, jest wzorem dążenia i osiągania sukcesu. Wzorem realizowania swojej pasji, wyznaczenia sobie drogi dojścia do celu i konsekwencji, uporu w realizacji. Analizuje przed startem każdą minutę, popełniane błędy i dochodzi do wniosku, że w drodze do zwycięstwa potrzebne mu jest … więcej snu. Więcej snu każdej nocy na pustyni.  Czyli ktoś musi mu pomagać w czynnościach, które wcześniej w nocy sam wykonywał.

Adam Małysz mówi w filmie o tym, że kapitalną sprawą dla ludzi sięgających po sukces jest poukładanie sobie zwycięstwa w głowie. Dlatego prosił o dołączenie do ekipy trenerów psychologa. W czasach minionych śmiali się z niego proponując wizytę u psychiatry. Potem wspólna praca z takim trenerem od odpowiedniego nastawienia psychicznego dała kapitalne rezultaty.

Przezwyciężanie własnych słabości doskonale pokazuje piłkarz ręczny z jednym okiem, Karol Bielecki. O pokonywaniu strachu opowiada  Maja Włoszczowska, pokonująca karkołomne trasy na rowerze. Wzorem wytrwałości jest jeden z najlepszych piłkarzy na świecie, Robert Lewandowski. Kapitalne spostrzeżenia przekazuje  dwukrotny medalista olimpijski, Mateusz Kusznierewicz.

Wielu innych znakomitych sportowców pokazuje, że wytrwałość daje rezultaty.

Jeżeli będziecie mieli możliwość – obejrzyjcie tę praktyczną  encyklopedię osiągania sukcesu.

piątek, 4 marca 2016

Szprychy Ziga Ziglara


Od młodzieńczych lat jeżdżę  na rowerze. Nie ścigam się, to tylko rekreacja. Mimo to, po jakiejś wywrotce koła zdeformowały się, jedne szprychy były krótsze, długie dłuższe. Na takim kole trudno jechać, nie mówiąc już o rozwijaniu przyzwoitej prędkości.

Kolejny raz natknąłem się na porównanie różnych sfer naszego życia do szprych rowerowego koła. Tym razem u Ziga Ziglara w jego książce „Urodzony zwycięzca”.

Jeżeli wszystkie szprychy maja tą samą długość (wartość) to koło jest równe. Jeżeli są to wysokie wartości, to koło jest duże i łatwiej na nim jeździć.

Mój kolega ma bardzo udane życie rodzinne, duchowe, koleżeńskie. Nie udaje mu się praca zawodowa i finansowa czyli bardzo kuleje z powodu tych akurat krótkich szprych. I tamte radosne sfery przytłumiane są przez te nieudane. Stąd frustracja przewyższa radość życia.

Trzeba tym mniejszym szprychom poświęcić więcej czasu i wytrwałości w ich wydłużaniu. Dla harmonijnego rozwoju, dla równowagi życiowej. Dla czerpania radości z życia.

Siedem szprych, siedem sfer życia wymienia Ziglar:

  1. Fizyczna – zdrowie, kondycja, odżywianie
  2. Rodzinna – współmałżonek, dzieci, rodzice, kuzyni – jakie mamy z nimi stosunki?
  3. Psychiczna – siła charakteru, pozytywne myślenie
  4. Finansowa – zarabianie kwot przewyższających wydatki
  5. Duchowa – wiara, religia, życie dla innych
  6. Osobista – własny rozwój, własne postrzeganie świata, rekreacja
  7. Zawodowa – bycie dobrze postrzeganym fachowcem we własnej dziedzinie

Narysuj koło ze swoimi szprychami i każdej nadaj wartość od 1 do 10.  Okrągłe koło czy nie?

To teraz trzeba się skupić na prostowaniu tych zdeformowanych.

 

 

 

niedziela, 21 lutego 2016

Wyzwanie telewizyjne




Zrobimy audycję telewizyjną!
Z takim wyzwaniem zetknąłem się  ponad rok temu i to zadanie pochłonęło mnóstwo czasu i nerwów.

Początkowo wyglądało na normalne biznesowe działanie. Ale potem zaczęło się komplikować. Bo w telewizji nie ma jednego partnera do rozmów.  Jest kilku w tej samej sprawie i jeden odsyła do drugiego.  Początkowo biega się między nimi, rozmawia, negocjuje, robi ustalenia, a potem przychodzi moment rezygnacji i brak wiary w możliwość załatwienia tematu.

Natknąłem się na kolejnych nieodpowiedzialnych ludzi, którzy podejmowali różne zobowiązania nie mając do tego kwalifikacji i kompetencji.

Wielokrotnie stawałem przed ścianą, a bicie w nią głową nie dawało żadnych rezultatów.

Kilka razy miałem już tego dosyć i  ogłaszałem sobie w duchu rezygnację.

Audycja, która miała szczytny cel: pomaganie rodzinom, które tej pomocy potrzebują i zachęcanie do tego innych przestała dawać satysfakcję i zadowolenie, a przynosiła jedynie rozczarowanie i zniechęcenie.

W tych trudnych, bliskich rezygnacji chwilach, przypominały mi się słowa wypowiedziane przez trenera koszykówki do Michała Sołowowa: Nie poddawaj się! I on te słowa zapamiętał i stosował się do nich przez całe życie. I kiedyś przy mnie o tym wspomniał. I ja staram się korzystać z tego przesłania.

Nawet jeśli nie wierzysz, że coś Ci się uda: nie poddawaj się! Gdy tracisz wiarę w pomyślność wyznaczonego sobie przedsięwzięcia: nie poddawaj się! Zmień coś w sposobie realizacji wyzwania, przemyśl swoje poczynania, nawet jeżeli jesteś bliski rezygnacji, a okoliczności zewnętrzne przeszkadzają Ci.

Tak Ci się tylko wydaje, że nie dasz rady. Szukaj innych sposobów. Szukaj innych ludzi. Proponuj inne rozwiązania.

Zagryzałem w tych momentach zęby i szedłem dalej. Wiedziałem, że trzeba ominąć rafy i pomagać ludziom, którym to obiecaliśmy. I zachęcać do tego innych. I skończyć nagrywanie tego serialu, który właśnie jest przykładem tego, że jak się czegoś bardzo chce, to można znaleźć sprzymierzeńców i wykonać kawał dobrej roboty.

I nie można rezygnować w sytuacji, gdy coś się nie udaje. Nie poddawać się także nastrojom innych.

Mając konkretnie wyznaczony cel trzeba dążyć do pomyślnego finału.

I osiągnąć sukces.

sobota, 13 lutego 2016

Powrót marnotrawny i szczęśliwy


Wracam po bardzo długiej przerwie. Miałem dużo intensywnych zajęć, co jednak nie usprawiedliwia moich zaniedbań we wpisach. To osobista porażka we własnym  rozwoju osobistym i chęci świecenia przykładem.

 Przełom w moim życiu, to poznanie w listopadzie 2013 roku Rafaela Badziaga, który zachęcił mnie do przeczytania książki Jacka Canfielda.

Wtedy zrozumiałem, że moim powołaniem jest inspirowanie młodzieży do osiągania sukcesu. Kisiłem się jako dyrektor marketingu i musiałem znaleźć dla siebie inne zajecie, które będzie dawało satysfakcję i przyniesie pożytek innym.

Od tego czasu długo przygotowuję się do rozpoczęcia mojej misji.

Uczestniczyłem w „Millionare Mind Intensive” T. Harva Ekera, potem w 3-dniowym seminarium z udziałem Tony’ego  Robbinsa w Poznaniu, a ostatnio bardzo treściwym seminarium prowadzonym przez Andy Harringtona.

Ale moim sukcesem jest upór w dążeniu do celu i rozpoczęcie działalności  Fundacji „Fabryki MarzeńKaroliny Sołowow. Została oficjalnie zarejestrowana we wrześniu 2015 roku.  Głównym naszym zadaniem jest poprawianie warunków życiowych dzieci i młodzieży poprzez remonty łazienek i innych pomieszczeń. Ale jednym z jej form działania jest także zachęcanie młodzieży do wzięcia swojego życia w swoje ręce i uświadomienie nastolatkom, że każdy jest kowalem własnego losu.

 Pierwsze zajęcia miałem w szkole w Kościelisku.

Więcej refleksji na temat spotkania w następnych wpisach.

Więcej o działalności Fundacji „Fabryki Marzeń” na naszym profilu FB.